niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział I

- Lee, idź do sklepu - krzyknął Alex, tak jakby do schodów - mama kazała ci kupić kilka rzeczy.
- Mi? - zapytała cicho zza jego pleców. Jak zwykle drgnął - powtórzyłbyś może co dokładnie powiedziała?
- No... powiedziała ze trzeba zrobić zakupy.
- O, właśnie. Więc teraz pan Alex pójdzie do sklepu, a Lea pobiegnie na autobus który zaraz jej ucieknie. Nie wiem czy do ciebie dociera, ale jest środa, a środa oznacza zajęcia łucznicze.
- Zajęcia... Ile ty ich masz? Kiedy ty w ogóle odpoczywasz?
- W niedzielę.
- Po co ci to wszystko?
- Bo nie chcę siedzieć cały dzień przed komputerem Alex. - szybko zrozumiał przytyk. Zapadła dłuższa cisza. Dziewczyna zmierzyła brata wzrokiem, po czym schyliła się i podniosła swoją torbę.
- Ja znikam. Ty jak chcesz stój sobie tu dalej albo albo idź do sklepu. W każdym razie znajdź sobie jakieś zajęcie - odwróciła się i wyszła.
Mieszkała w dużym domu w jednej z najbogatszych dzielnic miasta. Jej ojciec był wybitnym naukowcem a matka prowadziła kancelarię prawniczą. Lea i Alex mieli wielkie możliwości. Mogli zapisywać się na wszelkie zajęcia dodatkowe jakie sobie wymyślili nie zważając na koszty. Lea nie lubiła marnować czasu. Od kiedy tylko pamiętała uczyła się różnych, mniej lub bardziej przydatnych rzeczy na zajęciach. Jako mała dziewczynka uczyła się baletu, ale stwierdziła że nie należy do delikatnych księżniczek, więc przestała, później zaczęła chodzić do szkółki aktorskiej, ale po czterech latach została zamknięta. Podczas wakacji uczestniczyła w różnych kursach, od wspinaczki skalnej, przez pierwszą pomoc skończywszy na florystyce i manicurze. Od kilku lat właściwie nie zmieniała już regularnych zajęć. Poniedziałki i czwartki spędzała w stadninie na jazdach konnych, we wtorki i w piątki trenowała Taekwondo, środy poświęcała na zajęcia łucznicze natomiast soboty upływały jej w miłej atmosferze jaka panowała na sali wspinaczkowej. W przeciwieństwie do niej Alex potrafił spędzać całe dnie przed ekranem swojego komputera, co często prowadziło do kłótni między nimi. Chłopak nie robił nic szczególnie złego, po prostu marnował popołudnia czego Lea nienawidziła.
Doszła do przystanku właściwie w tym samym momencie, w którym przyjechał autobus. Nie był zatłoczony, ale i tak trudno było się w nim swobodnie poruszać. Stanęła przy drzwiach - miała przejechać tylko kilka przystanków, które bez problemu pokonywała na piechotę, chyba że było aż tak późno. Słuchała. Ostatnio trochę zamknęła się w sobie. Jej najlepsza przyjaciółka Dina była w śpiączce - spadła z konia gdy Lei wreszcie udało się namówić ją na przejażdżkę. Obwiniała o to siebię - dobrze wiedziała że dziewczyna nie do końca ufała tym zwierzętom. Lea wmawiała sobie że to wszystko przez to, że nie dopilnowała klaczy, na której jechała przyjaciółka. Prawda była inna - jakiś chłopak wbiegł przed Dinę i Bercy. Przestraszona zaczęła uciekać w którąkolwiek stronę, nie zwracając uwagi na jeźdźca. Dziewczyna nie siedziała w siodle zbyt pewnie, więc gdy klacz po raz kolejny wierzgnęła w stronę wyimaginowanego zagrożenia, ta spadła i uderzyła głową w kamień. Było to kilka miesięcy wcześniej, ale i tak Lea nadal to roztrząsała. Na dodatek krótko po wypadku rzucił ją chłopak tłumacząc jej "kiedyś byłaś inna". Ogólnie była bardzo lubiana, ale ostatni czas przewrócił jej świat o 180° . Przestała spotykać się z ludźmi, zatraciła się w zajęciach dodatkowych, przez co nie miała czasu na rozmyślanie i wspominanie.
Człowiek stojący obok niej rozglądał się niespokojnie - pewnie nie ma biletu - pomyślała i zaczęła przyglądać się swoim butom z udawanym zainteresowaniem.
Autobus zatrzymał się na kolejnym przystanku. Część ludzi wysiadła, kilka osób weszło do środka. Bez większego zainteresowania przeleciała wzrokiem po kilku nowych twarzach. Nagle poczuła dziwny ucisk w żołądku i zrobiło jej się nienormalnie gorąco. Kilka kroków przed nią stał On. Nie widziała Lawela od dłuższego czasu. Nie chciała go widzieć. A teraz nagle pojawia się przed nią jakby znikąd.
- Cześć, jak się trzymasz?
- Normalnie - wysyczała przez zaciśnięte zęby - czego chcesz?
- Przeprosić, pogadać - powiedział lekko zmieszany.
Nie odpowiedziała. Zapadła nieprzyjemna cisza.
- Gdzie jedziesz? - zapytał po dłuższej chwili.
- Pewnie nie pamiętasz, że chodzę na zajęcia dodatkowe. Strzelam. biję, kopię... - przydałbyś mi się na treningach - pomyślała.
- A znajdziesz może chwilkę jak już skończysz? Chciałbym pogadać - Lea zagotowała się całkowicie. Pogadać? Niby o czym?
- Wiesz, możesz iść ze mną na zajęcia łucznicze - odpowiedział spokojnym tonem. Jej wzrok jednak nie wyrażał pozytywnych uczuć. - chętnie użyję cię jako tarczy. - dodała, przez co zgasł błysk w oku chłopaka.
- Przepraszam cię, popełniłem błąd, nie powinienem...
- O, właśnie. Wielu rzeczy nie powinieneś.
- Byłem głupi..
- Znowu błąd. Ty nadal jesteś głupi.
Lea odwróciła się i nacisnęła przycisk otwierający drzwi. Wyszła na przystanek i ruszyła swoim szybkim marszowym tempem w stronę budynku klubu.
- Zaczekaj! - krzyknął za nią
- Nie zamierzam. Zaraz się spóźnię.
- To zwolnij chociaż trochę. - sapnął próbując dotrzymać jej kroku. - Dla czego nie chcesz pogadać?
- A dla czego ty chcesz? - odwróciła się jak opażona - zrozum, rzuciłeś mnie dla Jenny a teraz co? Wydaje ci się że jak przyjdziesz, przeprosisz, opowiesz mi jak bardzo ci ma mnie zależy, to wszystko będzie jak dawniej? Otóż mylisz się, nie będzie jak dawniej. A teraz wybacz, ale się spieszę. - powiedziała i odwróciła się do niego plecami.
- Lee...
- Jeżeli bardzo czegoś chcesz to pogadamy w szkolę, jeśli ci starczy odwagi, teraz sorry ale nie mam na to czasu.
Lawel stał na środku chodnika i patrzył na oddalają ą się postać...
- Już jestem Jason - powiedziała wchodząc do pokoju trenera - wybacz spóźnienie ale...
- Ledwo minuta... idź się przebrać i zaraz idziemy.
Wzięła kluczyk ze stołu i poszła do szatni. Odłożyła torbę na ławkę zdjęła koszulkę i zaczęła szukać zmiennej bluzki w torbie. Usłyszała coś za sobą i odruchowo odwróciła się w tamtą stronę. Błąd - tuż przed nią stał nie kto inny jak Lawel...
- Spadaj! - warknęła i założyła bluzkę.
- Lea proszę cię, na prawdę musimy pogadać.
- Nie wiem czy wiesz ale wybrałeś kiepskie miejsce na rozmowę. Zjeżdżaj stąd. Nie cucę mieć z tobą nic wspólnego.
- Jenny mnie olała, widziałem ją ostatnio z Rickiem. 
- I dla tego do mnie przyszedłeś? Bo Jeeeenny dała ci popisowego kosza?
- Nie. Zrozumiałem swój błąd i przyszedłem przeprosić. Teraz wiem co czujesz.
- Nic nie wiesz! Nie zamierzam być nagrodą pocieszenia. Zostawiłeś mnie w najgorszym momencie. Powiedz mi, czy może James miał wypadek?
- Nie... Nie miał.
- A Dina owszem - krzyknęła drżącym głosem - od miesięcy leży w szpitalu w śpiączce, nie odzywa się. Właściwie jej już nie ma! Nie mów że wiesz co czuję, bo to nie jest prawda!
- Lee... - zamruczał cicho podchodząc do niej i mocno ją przytulając. Chciała się odsunąć ale nie miała jak - tuż za plecami miała ścianę.
- Uważaj... - powiedziała cicho.
- Nie żartuj - szepnął jej do ucha.
Ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Pocałował ją, ale nie tak jak dawniej. Kiedyś można było powiedzieć, że chciał mieć wszystkie dziewczyny na własność. Myślał że każda na którą spojrzy pójdzie z nim wszędzie i zrobi co tylko jej powie. Teraz był jakby spokojniejszy. Całował delikatniej. Pomyślała że może na prawdę się zmienił. Przylgnęła do niego. Brakował jej Lawela, ale bała się że znów ją zostawi. Jego ręka przesuwała się coraz niżej po jej plecach. W pewnym momencie poczuła ją za nisko. Dotarło do niej że się pomyliła. Lawel był cały czas taki sam. Odepchnęła go od siebie tak mocno że prawie się przewrócił. Znalazł się dokładnie pomiędzy nią a drzwiami.
- Ej!...
- Mówiłam ci, że masz uważać.
- Nic ci nie zrobiłem. Weź nie przesadzaj. - podszedł o krok. Lea stanęła w dobrze znanym z treningów rozkroku. Czuła się tak trochę pewniej...
- Lepiej tam stój. - wysyczała
- A co mi niby zrobisz? - nie zdarzając na ostrzeżenie podszedł bliżej. Lea uderzyła go pięścią prosto w nos, a zanim chłopak zdążył pomyśleć, dziewczyna wykonała szybki obrót i Lawel dostał mocnego kopniaka. Siłę z jaką dziewczyna wykopała go za drzwi poczuł dwukrotnie - po raz pierwszy, gdy jej stopa uderzyła go w pierś i ponownie gdy zderzył się ze ścianą.
- Jesteś głupszy niż myślałam - powiedziała i z hukiem zamknęła drzwi.

3 komentarze: